Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

Tajemnica Poliszynela

Spektakl Teatru A Part pt. "Klepsydra" odbył się 19 lutego w Grodzkim Domu Kultury. O pracy nad przedstawieniem, emocjach oraz o tym, dlaczego warto doceniać codzienność Ewie Pawlak opowiada aktorka Monika Wachowicz.

Ewa Pawlak: W jaki sposób przygotowała się Pani do tak trudnej roli? Spektakl porusza tematy bardzo głębokie, skrajnego bólu i samotności. Trzeba przyznać, że jest Pani niesamowicie odważna, aby podejmować tak ciężkie tematy.
Monika Wachowicz:
Podczas naszej pracy nad spektaklem metodą stała się improwizacja, aktor bez rekwizytu, w kostiumie własnego ciała. Metodą było pisanie scenariusza na scenie, moje intymne historie, którymi dzieliłam się z reżyserem. Chciałam opowiedzieć o tym, co mnie porusza w życiu, o sytuacjach, o których przeważnie nie myśli się, ponieważ mogą być bolesne, zbyt trudne, czasami trudne do opisania w słowach. Inspiracją była również literatura albo filmy, które oglądałam i które głęboko zapisały się w mojej pamięci. Podejmowanie tematyki bólu, samotności, śmierci i cierpienia jest dla mnie bardziej rodzajem wyzwania, niż odwagi. Interesują mnie, ponieważ to tematy tabu. Tajemnica poliszynela, o której nie można mówić, a o której wszyscy wiedzą.

Chciałabym zapytać także, jak radzi sobie Pani ze wstydem. Fakt faktem, że Pani wstydzić się nie musi, ale pytam o takie ludzkie opory przed pokazaniem nagiego ciała ludziom, z którymi po spektaklu staje się twarzą w twarz choćby w teatralnym bufecie.
W spektaklach interesuje nas to, co jest zawarte w emocjach, czego nie da się wyrazić słowami. Mam do dyspozycji gest, własne emocje, ruch, głos, moje ciało, moją skórę. Te wszystkie elementy stają się moim rekwizytem. Ważne jest, jak tego rekwizytu używam, jak to jest uzasadnione. Jeśli używam go stosownie i dobrze, jeśli dobrze i głęboko funkcjonuje w spektaklu nie wstydzę się siebie i nie mam oporów. Moje ciało jest instrumentem, rekwizytem, który pomaga mi opowiadać jakąś historię.

Czy lubi Pani nadal ten spektakl, czy po tylu graniach może się znudzić, czy spowszednieć?
"Lubię" to określenie, które nie oddaje moich uczuć w stosunku do tego spektaklu… Mam nadzieję, że nigdy nie doświadczę nudy grając "Klepsydrę" i że nigdy mi nie spowszednieje. Mam nadzieję też, że nigdy nie znudzę się teatrem!

Czy uważa Pani, że nagość w teatrze nadal jest szokująca, czy już raczej widz przywykł i nic nie jest w stanie go zaskoczyć?
Dzisiaj nagość jest bardziej dostępna, oglądamy ją w filmach, teatrze, teledyskach, innych mediach, niemalże o każdej godzinie, wszędzie. Dla niektórych może nie być już zaskakująca. Być może to jest następny powód, aby poszukiwać w tej materii czegoś nowego, inspirującego. Myślę, że to bardzo dobry powód. Dla niektórych nagość bez względu na czasy, sytuacje polityczną czy społeczną zawsze może być szokująca, a dla innych nie.

Nad czym Pani obecnie pracuje? Czy jest jakieś miejsce na świecie, które wspomina Pani najlepiej? Była Pani na wielu festiwalach…
Obecnie pracujemy w Teatrze A PART nad nowym projektem solowym. Tytuł roboczy przedstawienia to "Szkice o Ofelii". Mamy też sporo przygotowań do kolejnej edycji festiwalu, który co roku organizujemy w Katowicach. Gramy również nasze pozostałe spektakle. Właśnie dostaliśmy zaproszenie na letni festiwal w Warszawie, gdzie będziemy prezentowali Trylogię Egzystencjalną, na którą składają się trzy duże przedstawienia plenerowe: "Femina", "El Nino" i "Faust". Takich miejsc, które wspominam najlepiej jest chyba tyle samo, co wyjazdów. Pięknie jest, jeśli spektakl, który gramy porusza, dotyka widza, jeśli coś dla niego znaczy i zapisze się w jego pamięci. Wtedy wiemy, że nasza praca - to, co robimy wspólnie - ma sens.

Od kiedy zajmuje się Pani teatrem i jakie były Pani początki?
Zaczęłam, gdy miałam 16 lat, odnalazłam ośrodek kultury na swoim osiedlu, zaczęłam tam przychodzić i to był ten początek.

Czy lubi Pani tryb życia podróżnika? Jest to dość wymagające zajęcie, gdyż wiele godzin spędza się w pociągu lub samochodzie.
Bardzo lubię, takie podróże są inspirujące! Lubię w tym również moment powrotu do domu. Wtedy wszystko inaczej smakuje, doceniam codzienność.

Czym zajmuje się Pani na co dzień?
Zajmuje się tym, co daje mi najwięcej szczęścia, satysfakcji, przyjemności. Tym czymś jest przede wszystkim teatr. Jakiś czas temu porzuciłam pracę, która nie była związana z teatrem. Chciałam całą swoją energię wykorzystać dla pracy teatralnej oraz doskonalenia warsztatu aktorskiego, który jest dla mnie bardzo ważnym elementem pracy aktora. Teraz wiem, że nie jest to łatwe. Udaje mi się, ponieważ są osoby, które mi pomagają. Nie jest to łatwe również w przypadku naszego teatru. Niestety nie posiadamy własnej siedziby, miejsca, w którym moglibyśmy systematycznie pracować, prowadzić działalność popularyzatorską i edukacyjną, zapraszać inne grupy teatralne i prezentować pracę innych artystów.


Rozmawiała: Ewa Pawlak
Fot. Przemek Wiśniewski



16-03-2010
/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl