"Moim zdaniem", cz. XXXIX (z jedną refleksją, zakrążalną) Tak więc po raz któryś życie pokazało mi, że jest zakołowalne, że zakrąża ze mną, z nami po przedziwnym okręgu, poza którym albo pustka albo niepoznanie. W linii kręgu oszołomienia – albo zawrót głowy zadziwieniem przypadkami… A może to tylko jakieś "elektrony" zdarzeń, drobnych przytrafień, które znajdują swoje zakończenie? Puentę? A jakieś inne – nie – wtedy niezakrążalnie? Jest?

Oto w miniony czwartek, w Klubie "LAMUS" tuż po otwarciu drzwi "wszedłem" na wiersz – taki sam wielokrotnie powielony na płytkach chodnika deptałem idąc do Klubu… jakież tu zakrążenie? Otóż - warszawsko–gorzowskie. A łączy je nazwisko poety zaproszonego do Miasteczka G.
Nazwisko, które ma swoje znaczące miejsce w polskiej literaturze, filmie, kabarecie. Michał Zabłocki - to jego wiersze projektowane na murze kamienicy – róg ul. Piwnej przy Placu Zamkowym czytałem kilka lat wstecz, zapisywałem na kartkach papieru. Więc "zakrążenie" – od moich spacerów po warszawskiej Starówce (na Piwną chodziłem do Marysi Wiernikowskiej na domowy placek, zieloną herbatę i pogaduszki) po czwartkowy w Lamusie wieczór, kiedy to Autora mogłem poznać.
Ba, zafascynować się nim! Jego kreatywnością, mnogością pomysłów na zaistnienie poezji "nieksiążkowej" – wierszowanie na chodnikach, murach, w mediach – także na najróżniejsze sposoby czytanej, śpiewanej, pokazywanej…
Ta na chodnikach i murach – prosta, nieskomplikowana, ale zarazem mądra, niosąca w słowach przekaz niekiedy ocierający się o sentencję – dostępny każdemu, który zechciał przystanąć, przeczytać:
Nigdy nie będę mądry Mędrzec się nie wścieka Wszystko sobie ocenia W spokoju i z daleka Emocje rozprasza rozumem A ja tego nie umiem
Polecając rozwadze Z. Marek Piechocki, 10 maja 2009 roku
Postscriptum Moje dziękczynne ukłony osobom, które przyczyniły się do przyjazdu Michała Zabłockiego w gościnę do Klubu Myśli Twórczej "LAMUS" w Miasteczku G.
15-05-2009
/ sprawozdania z tego miesiąca
|