Slajdowisko Multikulti z udziałem Grzegorza Gawlika Slajdowisko Multikulti: spotkanie z wulkanologiem Grzegorzem Gawlikiem Organizator: Oddział Zakładowy PTTK "Stilon" Filharmonia Gorzowska, 11 maja 2015
Grzegorz Gawlik to wulkanolog pasjonat, który od wielu lat eksploruje wulkany na całym świecie. Na tegorocznych Kolosach w Gdyni otrzymał na realizację swojego projektu pn. "100 wulkanów" nagrodę im. Andrzeja Zawady. Projekt realizuje od 2006 roku. Odwiedził 65 państw na sześciu kontynentach. Wszystkie swoje wyprawy organizuje samodzielnie. Jest dziennikarzem, reportażystą i autorem książki pt. "Kamień zagłady". (Tyle SPAM*.) Na początku tego spotkania, p. Agnieszka Doberschuetz przedstawiła nam gimnazjalistów, część drużyny, która w Filharmonii Gorzowskiej realizuje projekt "Zaplątani w dźwięki". Efekt tej pracy będzie można zobaczyć podczas koncertu familijnego, 17 maja br. Z kolei p. Barbara Styczeń zaapelowała o przyłączenie się do pomocy Nepalczykom.
I przedstawiono nam bohatera tego wieczoru, p. Grzegorza Gawlika. Spotkanie rozpoczął od pokazania 15-minutowego filmu z organizowanych przez siebie wypraw w bardzo niebezpieczne rejony świata. "Ja to lubię" - powiedział. "Nie wiem zupełnie dlaczego się nie boję? Chociaż są to w większości wyprawy samotne, to poznaję też ludzi i przede wszystkim miejsca..." Po filmie oglądaliśmy kilkadziesiąt slajdów z różnych wypraw na wulkany. W projekcie "100 wulkanów" p. Grzegorz założył, że ponad połowa to muszą być wulkany czynne. Zrealizował już wejścia na ponad 42 wulkany, z tego ponad połowa to wulkany czynne. I odwiedził 55 miejsc wulkanicznych. Tę swoistą wędrówkę rozpoczęliśmy od Indonezji. Tu wulkany m. in.: Kerinci (ponad 3800 m), Krakatau (ponad 800 m), Sinabung (ponad 1150 m), Tambora (ponad 2800 m). Wszędzie "kosmiczne" widoki, zupełnie nie z tej ziemi. W niektórych miejscach jeszcze drży ziemia i jest dość wysoka temperatura.
Z tych pustynnych i suchych miejsc przenieśliśmy się na Islandię. W części południowej wyspy p. Grzegorz pokazał nam swoje zmagania z wulkanem Eyjafiallajokull (ponad 1000 m). W 2010 roku wulkan ten wybuchł i jeszcze do tej pory na niewielkiej głębokości temperatura ziemi sięga 200°C. A w północnej części wyspy zobaczyliśmy wulkan Barbarbunga (ponad 2000 m). Aby się tu dostać, p. Grzegorz przemierzył bardzo dużo rzek (ponad 5000 km w trzy tygodnie). I ponownie gorący klimat, słońce i wiatr. Teraz jesteśmy w Chile i trzy wulkany: Lastarria - Andy (pond 5600 m), Licancaburb - też Andy (ponad 1300 m) i Sairecabur (ponad 6000 m). A na Filipinach nie bardzo wysoki wulkan Brusan, porośnięty dżunglą aż do krateru. I kolejny przeskok. Teraz Kaukaz i najwyższy wulkan tych gór Kazbek (ponad 5000 m), znajduje się on na granicy Gruzji z Rosją. Na ten wulkan wspinał się pięć dni. Był to październik, ale spadł bardzo obfity śnieg. I mimo braku odpowiednich zabezpieczeń i nieodzownego sprzętu, wspiął się na szczyt.
Na koniec tej niesamowitej wycieczki przenieśliśmy się znów w tropiki, do Indonezji pod bardzo młody wulkan Anak Krakatau (nazywany Dziecko Krakatau), na północno-zachodnim wybrzeżu indonezyjskiej wyspy Jawa. Jest to nowa wyspa. Wulkan nie jest wysoki, ale czynny i bardzo niebezpieczny. Wybucha kilka razy w roku i systematycznie się powiększa. Jestem pełna podziwu dla takich ekstremalnych wycieczek. Poza tym, wszystkie informacje p. Grzegorz podawał lekko i z humorem. Można było też zobaczyć "na żywo" kilkanaście odłamków kolorowych minerałów, z jakich często składa się wulkaniczna lawa. Pan Grzegorz za kilka dni znów wyrusza w ten okrutny świat... Powodzenia!
Następne Slajdowisko 8 czerwca, w WiMBP!
Ewa Rutkowska Fot. Piotr Merda
11-05-2015
/ sprawozdania z tego miesiąca
|