"(Za)dusze poetów" w Art Caffe Spotkanie pt. "(Za)dusze poetów” O swoich najnowszych książkach wspomnieniowych opowiadali: Artur Daniel Liskowacki ze Szczecina i Leszek Żuliński z Warszawy Gorzów, Art Caffe - 29 października 2014
Dyskusję poprowadziły dwie organizatorki tego spotkania, panie Beata P. Klary i Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk. Szkoda tylko, że było nas bardzo mało. Ale podobno tak się dzieje wszędzie, mówiły o tym p. Beata i p. Agnieszka. A mnie mimo "trendów" było jakoś żal i przykro. Cały czas uważam, że poezja to trudna dziedzina sztuki i trzeba zabiegać także o publiczność... Często nie wystarczy tylko ogłoszenie i że "jakoś to będzie"... Spotkanie rozpoczęła p. Beata przedstawiając obu panów. Pan Artur D. Liskowacki - pisarz i p. Leszek Żuliński - krytyk literacki. Nawiązując do ich najnowszych książek, w których wspominają znajomych pisarzy i poetów, a których już wśród nas nie ma...
P. Artur wspomniał, bardzo niegdyś popularnego i czytanego przez młodych szczególnie, swojego ojca, pisarza Ryszarda Liskowackiego. Ja osobiście przechowuję w pamięci jego książkę "Wodzu wyspa jest twoja". Na pewno nikt nie wiedział, że nakład wydawanych jego książek przekroczył milion. Opowiedział nam o trudnej drodze swojego ojca do Szczecina. Małego łącznika, syna pułku powstania warszawskiego. Jakie były nastroje powojenne, prawie każdy wie. Więc niekiedy trzeba było się "ewakuować" z Warszawy. Ojciec p. Artura, jako 12-latek sam poszukał "swojego miejsca na dorastanie". Zamieszkał (z matką i bratem) w Krasnym Stawie, tu skończył szkołę średnią, a potem studiował prawo na Uniwersytecie Lubelskim. Do Szczecina "zwabił" go Wirpsza. Wtedy dużo ludzi jechało zasiedlać tzw. Ziemie Odzyskane. Tu pracował i tu powstawały jego kultowe książki. A gdy kolejny raz nastało "nowe", znalazł się na marginesie. Nie mógł się z tym wszystkim pogodzić, w rezultacie ciężko zachorował...
Pan Leszek - też w swoich wspomnieniach ma różne perturbacje powojenne dotyczące jego matki, urodzonej w Stanisławowie, potem mieszkającej w Warszawie. Przed tym spotkaniem zrobił sobie listę osób, których znał, a którzy już odeszli na "niebieskie połoniny" i którzy w jakiś sposób zaistnieli w jego życiu i pamięci. Na liście znajduje się 150 osób. Wspominał Stanisława Grochowiaka, Tadeusza Śliwiaka, Krzysztofa Gąsiorowskiego, Andrzeja K. Waśkiewicza... Powiedział o "wątku" z Rafałem Wojaczkiem, którego nie znał - łączył ich tylko ten sam polonista w szkole średniej.
W swojej wypowiedzi p. Leszek Żuliński zwrócił uwagę na to, że nasze pokolenie było bardziej związane z rodzinnymi tradycjami. Była pewna trwałość epoki i mocne punkty zaczepienia. Był to okres Herberta, Grochowiaka, Śliwiaka, a dzisiejsi 30-latkowie nie mają takich odniesień. Dla nas nazwisko Prus coś znaczyło i jest on nadal żywy w naszej pamięci. Ale życie pędzi i ciągle się zmienia. Tradycja została zerwana. Wszedł nowy język porozumiewania się. Zaistniały zmiany paradygmatu kulturowego. Często mówimy, że młodzi niszczą i depczą nasze "skarby". Ale jest w tym chyba jakiś mechanizm. Świat się zmienia. I w każdej epoce młodzież odkrywa coś nowego, swojego, nie zważając na "stare". Stary świat zawsze odchodzi i przychodzi nowy, który po jakimś czasie staje się starym...
Pan Artur Liskowacki w swojej książce przywołuje też postać swojego dziadka Romana, którego w swoim życiu nie poznał. Choć obaj mieszkali w Polsce. Kiedyś "zniknął" i okazało się, że na zawsze. Ale w tamtych czasach "zniknąć" nie było trudno. Dlaczego nigdy nie szukał swojego syna Ryszarda, który z kolei poszukiwał ojca nawet przez Czerwony Krzyż? To zostanie na zawsze tajemnicą. Nie tak dawno znalazła go pani... i w ten sposób okazało się że pan Ryszard ma przyrodnie rodzeństwo, a p. Artur ma rodzinę (w Zgorzelcu), o której nie wiedział nic. Pani Agnieszka podkreśliła fakt, że obydwie książki są bardzo różne, ale mają wiele wspólnego. Obydwie ożywiają śmierć, tych ważnych ludzi, którzy byli ważni przecież w jakimś środowisku.
Na spotkaniu obecny był też p. Cezary Sikorski, wydawca obydwu omawianych książek: Leszka Żulińskiego - "Poezja mojego czasu" i Artura D. Liskowackiego - "Przywracanie". I na zakończenie p. Artur przeczytał fragment swojej książki, dotyczący zbliżającego się święta 1 listopada. Spotkanie było bardzo interesujące. Obydwaj panowie mają dużo do powiedzenia i wiedzą, jak to podać.
Artur Daniel Liskowacki - prozaik, eseista, poeta, autor słuchowisk radiowych, krytyk teatralny. Mieszka w Szczecinie. W latach 1990-2008 był kierownikiem działu kulturalnego w "Kurierze Szczecińskim". Od 2008 roku jest prezesem i redaktorem naczelnym. Współpracuje z miesięcznikiem "Teatr" i z "Twórczością". W latach 1996-1999 pełnił funkcję prezesa szczecińskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Pierwszy tomik poetycki wydał w roku 1975. Pisze też dla dzieci. Jest uznany przez swoje miasto. W 2000 roku otrzymał Artystyczną Nagrodę Miasta Szczecina. W 2001 roku jego powieść "Eine kleine" znalazła się w finale Literackiej Nagrody Nike. W tym samym roku został uhonorowany tytułem Ambasadora Szczecina. W 2009 roku był nominowany do Europejskiej Nagrody Literackiej.
Leszek Żuliński - felietonista, recenzent, poeta. Mieszka w Warszawie. Debiutowal w 1971 roku, a jako krytyk o rok później. Do końca 2012 roku wydał 8 tomików poetyckich (a dokładnie 9, jeden pod pseudonimem), 15 książek krytycznoliterackich lub związanych tematycznie z kulturą. Uprawia też publicystykę kulturalną, systematycznie pisze felietony. Napisał bardzo dużo wstępów albo posłowi do wielu książek innych piszących. Często jest jurorem. W roku 1985 zdobył bardzo prestiżową Nagrodę Pióra Czerwonej Róży. W 1989 roku Międzynarodowego Listopada Poetyckiego w Poznaniu. W 2008 roku jego książka "Ja, Faust" na tym Festiwalu została uznana za najlepszą książkę poetycką roku. "Trochę" podróżował. Chciałby mieszkać w Kaliszu, albo w Krakowie, Nałęczowie czy Sandomierzu.
Ewa Rutkowska Fot. Aneta Długołęcka
29-10-2014
/ sprawozdania z tego miesiąca
|