Trochę wschodu pomieszanego z Europą Kinga Zakrzewska zaprezentowała malarstwo, jakiego nie można zobaczyć na co dzień. Artystka od 1998 roku mieszka w Paryżu, ale jest rodowitą gorzowianką. To jest jej pierwsza wystawa w rodzinnym mieście. 21 stycznia, na wernisażu, nie ukrywał swej dumy Zbigniew Siwek. Zakończył przemówienie wielkim podziękowaniem dla artystki, że to właśnie Galeria Azyl Art Grodzkiego Domu Kultury może wystawiać jej prace. Pani Kinga zdradziła: Moja mama chodzi na kurs malarstwa do GDK i dlatego też zdecydowałam się na to miejsce.
K. Zakrzewska marzyła w liceum o studiowaniu architektury. Aby urzeczywistnić zamiary, zdecydowała się pobierać nauki z rysunku u Bogusława Jagiełły. Na początku uczyła się w prywatnej poznańskiej Schola Poznanienzis, a następnie studiowała na Politechnice Poznańskiej architekturę. Niestety architektura przestała być manualna, kiedy weszły komputery, i wielkie zafascynowanie tą formą zniknęło.
Artystka wyjechała do Paryża, ponieważ chciała zarobić na kursy językowe. Dla mnie to było obojętne czy będę opiekunką do dzieci, czy będę kimś innym. Tam malowałam dla przyjemności, relaksu. Zauważono moje prace i szybko przekonałam się, że są dużo warte. Wcześniej nie przyszło mi do głowy, że można z tego żyć. Lubię to co robię i wiem, że nie potrafiłabym wykonywać innej pracy, sztywnej, niemanualnej - powiedziała autorka prac.
W 2002 roku uzyskała status „la maison des artistes” (tytuł Artysty Plastyka Stowarzyszenia Francuskiego).
Trzeba przyznać, że jej talent zachwyca. Goście czuli te dzieła i nie musieli nadmiarem słów upiększać wystawy.
Jerzy Griga, malarz, podzielił się swoimi uwagami: Tego typu twórczość jest mało spotykana. Pokazane malarstwo na jedwabiu jest naprawdę rzadkie. Ona dużo maluje i szkoda, że przedstawiła tak mało prac. Zapewne głównym powodem jest odległość. Brakuje obrazów olejnych. Widać, że bardzo dobrze czuje się w technice akwarelowej.
Wystawa jest przeglądem dotychczasowej twórczości artystki. Ten przekrój stwarza możliwość przeanalizowania zmian zachodzących w warsztacie. Są wspomniane akwarele, malarstwo na jedwabiu, dzieła z kategorii collage, batiki zbliżone do ornamentu wschodniego, prace z papieru. Tych ostatnich nikt nie potrafił nazwać. Niektórzy sądzą, że ta dziedzina nosi nazwę „karigami”.
Artystka dąży do zatrzymania się nad sobą, zwraca się do wewnątrz - powiedział Z. Siwek - Dzisiejszy świat nabrał dużego tempa. Jej dzieła są próbą zachęcenia do odnalezienia swojego wnętrza, co jest bardzo trudne. Zauważalne jest, że artyści próbują nam coś powiedzieć.
Jerzy (Jurek) Klincewicz spostrzegł: Nie widzę tutaj gorzowskich artystów-malarzy. Zapewne zazdroszczą pani Kindze tego, co tutaj ona pokazuje. Serce mi się z tego powodu kraje, ponieważ ona wywodzi się z tej gorzowskiej szkoły. Uważam, że zwyciężyło wielkoartystyczne mniemanie o sobie i dlatego ich tutaj nie ma. Cieszę się, że tam w Paryżu udało jej się zagubić osobowość. Dzięki temu jest czysta i może tworzyć coś nowego, tak wspaniałego. Jej prace są rozrywkami intelektualnymi, naładowane emocjami.
(tekst: Aneta Boruch)
23-01-2006
/ sprawozdania z tego miesiąca
|