Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

II Festiwal Muzyki Współczesnej
Sobota, 17 maja 2014, popołudnie

Kilkanaście dni wstecz czytałem o Kazimierzy Ratoniu. Także Jego zapiski, wiersze.
Stąd, od tamtego czasu w moim notatniku tylko wzmianki z kolejnych dni, zaznaczenia, skróty wydarzeń, myśli. Wyjątkowo stawiam datę.
Tutaj też jej nie ma:
Kazimierz Ratoń
"Arogancja i pycha tych, którym się zdaje, że wszystko jest jasne, że wszystko można zrozumieć, wyjaśnić, wytłumaczyć."

Jakże często z taką postawą spotykam się na co dzień. I poniżaniem, że nie rozumiem czegoś co winienem rozumieć.
Prawdy objawione. Niektórzy tak mają. Niestety.

Dzisiaj, w to sobotnie popołudnie, myślę o wczorajszym koncercie w Filharmonii Gorzowskiej, spotkanej Muzyce, ludziach, przytrafieniach które nie na co dzień. I zapewne rozpiszę się nieco więcej niż w dni poprzednie. Żeby, może kiedyś, przeczytać przypomnieć sobie.

W słuchawkach Muzyka Tomasza Jakuba Opałki - Jego kompozycję - "Koncert fortepianowy" wykonano wczoraj po raz pierwszy na naszej gorzowskiej filharmonijnej estradzie. Na Steinwayu zagrał Pan Tadeusz Domanowski, dyrygowała Pani Monika Wolińska. Bałem się, że kompozytor (wszak to Festiwal Muzyki Współczesnej teraz) zastosuje jakieś bardzo wydumane środki stylistyczne, że nastąpi "marnacja" instrumentu. Owszem były momenty kiedy dźwięki były artykułowane nie za pomocą klawiszy. A to metodą smyczkowania, a to uderzaniem dłonią w struny. Wszystko to jednak z umiarem i stosownie. Całość zrobiła na mnie dobre wrażenie - utrzymano zadane tempo, tył orkiestry - zestawy perkusyjne (czworo instrumentalistów) dawały poczucie solidności, oparcie. W każdym bądź razie ja to tak odczuwałem. Owszem, może bliżej siedzącym Muzykom dawał się we znaki ich wolumen. Może trzeba większe ekrany pomiędzy nimi? Tak czy inaczej i kompozycja i wykonanie mnie akurat uwiodły. Pianista uwijał się sprawnie pomiędzy klawiaturą a strunnicą.

Cóż napisać o Wojciecha Kilara "Preludium chorałowym", które jako introdukcja wczorajszego koncertu? Zgaszono światła na estradą, widownią - mrok rozjaśniały tylko niewielkie żarówki nad pulpitami Muzyków. Metafora nieobecności Autora?
Owszem bardzo klimatycznie i "szczypatielnie". I ta Muzyka! Pierwsze stawanie włosów na przedramieniach, ciarki na plecach. Pierwsze, nie ostatnie, wczoraj!

Niezwykła historia, emocjonalna, niespokojna Muzyka. Bo oto "Treściwa historia śmierci Jana Calasa". Człowieka skazanego i niezwykle brutalnie uśmierconego za nieudowodnione winy. Cóż z tego, że po kilku latach, dzięki zabiegom Woltera, zrehabilitowanego. Nuty opowiadające dramat Calasa napisał Wojciech Błażejczyk (rocznik 1981). Na orkiestrę, chór i głos solowy - tu baryton (Pan Adam Kuliś). Tragedia człowieka, człowieczeństwa - na estradzie F.G. - misterium podane instrumentami, głosami - także ruchem scenicznym, melorecytacjami chórzystów. Im mój ukłon. Także Szefowi chóru Szymonowi Wyrzykowskiemu. I naszym orkiestrantom! I to był taki czas, w którym, jak mówi mój wnuk - "odleciałem". Najprawdziwiej. W tamten czas roku marca 1762 roku kiedy w Tuluzie zapłonął stos dla Jeana Calasa.

Innego już rodzaju "odlot", bardziej mistyczny, za sprawą utworu Grzegorza Duchnowskiego (1971) "Missa de Angelis". Także na orkiestrę, chór i głos solowy. Tutaj - sopran, niezwykły sopran Pani Anny Mikołajczak-Niewiedział, bo jakże na wysokich dźwiękach Jej partia. Pięć części kompozycji - dwadzieścia dwie minuty - minęły, jak jedna. Cóż to znaczy? Zatopienie się w dźwiękach narracji, temperaturze, barwie - w końcu jakości wykonania. Kolejne, czwarte, moje urzeczenie z wczoraj.

Ani nie widziałem, ani też nie słyszałem od kogokolwiek żeby ktoś wyszedł z Koncertu w czasie przerwy. Żeby ktokolwiek narzekał: "ale ta muzyka współczesna nie do słuchania". Owszem. Jest ciekawa, zajmująca, urzekająca i do słuchania. I to myślę jest pierwszy sukces Festiwalu - pokazanie, że Muzyki współczesnej nie trzeba ani unikać ani się jej bać. Sądzę, że czasy eksperymentów pod tytułem grania grabiami na fortepianie minęły bezpowrotnie.

Czy były jakieś niedostatki muzyczne, inne? Już nie pamiętam. Za to pamiętam, że chciano podzielić się ze mną, nami tym co piękne, niezwyczajne, magiczne, podniosłe, mistyczne. Tym co czyni nas lepszymi. I jeszcze pamiętam, że Pani instrumentalistka co to do nutek zawsze się pięknie uśmiecha wczorajszego wieczoru smutną była. Jakże chciałbym mieć eliksir na smutki. Cudze i swoje..

No i taka to moja laurka Wykonawcom i Dyrekcji F.G. za ten pierwszy dzień II Festiwalu Muzyki Współczesnej.

A dzisiaj na muzykę do Katedry. W roli głównej jej organy, na których Pan Jerzy Kukla.

Z. Marek Piechocki

17-05-2014
/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl