Ja jestem Żyd z „Wesela” 4 grudnia w Miejskim Centrum Kultury odbyło się legendarne już dziś przedstawienie Teatru Starego z Krakowa "Ja jestem Żyd z „Wesela"”, grane nieprzerwanie od ponad 10 lat, nie tylko w Krakowie.
Jest to troszeczkę śmieszna, choć w zasadzie bardzo smutna, opowieść, zasłyszana i z melancholijnym humorem napisana przez Romana Brandstaettera. Jej bohaterem jest Hirsz Singer, karczmarz z Bronowic Małych, który pewnego dnia, nie przeczuwając co z tego wyniknie, znalazł się wraz z żoną i córką na weselu poety Rydla. No i po kilku miesiącach wynikło. Pan Hirsz, spokojny obywatel i uczciwy kupiec, oraz jego córka Pepa, panienka przyzwoicie wychowana, znaleźli się w literaturze. (...) Taki wstyd, taka obmowa, na cały Kraków, na całą Galicję - za co, dlaczego? I nie dość, że poszkodowany został na kupieckim honorze, jeszcze stracił nazwisko, bo wszyscy zaczęli o nim mówić „Żyd z Wesela”.
Patrząc na Jerzego Nowaka ma się wrażenie, że oto wyłonił się skrawek zaginionej Atlantydy, o której powiadają, że była, a niektórzy znali nawet jej mieszkańców. Chodzi o typ aktorstwa, którego na polskich scenach niemal już się nie ogląda, które jest właściwie reliktem dawnego teatru, a które w przelotnym jak epifania uobecnieniu okazuje się fascynujące. Nowak gra. Wychodzi na scenę i przez pół godziny jest Hirszem Singerem. Nikogo nie obchodzi, co robił przedtem i co będzie robił potem, nie ma w nim skrawka prywatności, którą mógłby przehandlować publiczności uwielbiającej ten towar. W pewnym sensie Nowaka w ogóle nie ma. I na tym polega paradoksalna miara jego aktorstwa.
Obsada: Hirsz - Jerzy Nowak Filip Waschütz - Tadeusz Malak
Melodie z epoki na dwóch instrumentach gra Lesław Lic / Paweł Bieńkowski
Czas trwania przedstawienia 55 min.
(tekst: Łukasz Chwiłka)
9-12-2005
/ sprawozdania z tego miesiąca
|