Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

MOIM ZDANIEM 58

Dzisiaj sobota, za szybami okna chmury niskie wiatr targa, deszcze drobny od czasu do czasu więc w domu siedzenie zamiast, jak planowałem rowerowe lasów objeżdżanie. Tymczasem wspominam wczorajszą muzykę, której w Gorzowskiej Filharmonii posłuchałem - Ludwiga van Beethovena w trzech odsłonach podanego przez białostockiego dyrygenta pana Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego. 

Najsampierw Uwertura "Prometeusz". Pochodzi ona z większego dzieła Kompozytora, a mianowicie z "Tworów Prometeusza" op. 43. To muzyka do baletu heroiczno-alegorycznego o treści inspirowanych mitami greckimi. Wystawiany jest niezwykle rzadko, a z całej kompozycji grana jest tylko uwertura. Utwór niedługi o skondensowanej treści, "mięsisty" z niebanalnym początkiem - kilkukrotną intonacją i zatrzymaniem - tutaj "nasza" orkiestra poradziła sobie znakomicie. Zagrała bez zachwiań, dokładnie. Podobało mi się, że fortepian do drugiej odsłony wieczoru ustawiono już przed całym koncertem. Zaoszczędzono słuchaczom oglądania panów z obsługi mocujących się z instrumentem, przestawiających krzesła …, co było przedmiotem krytyki w poprzednich realizacjach.



A więc III Koncert fortepianowy c-moll op. 37. Przy fortepianie Marek Szlezer, młody Polak, ze znakomitym muzycznym biogramem, który czytałem najpierw w Internecie, później w Programie wydrukowanym z okazji gorzowskiego występu Artysty. Więc wiele sobie obiecywałem! I nie zawiodłem się! To nie było ani akademickie ani tuzinkowe wykonanie Koncertu. Zresztą dość szczególnego w twórczości Ludwiga. Dzieło inne niż dwa poprzednie koncerty (opus 15 i 19), które przez muzykologów uważane są za "mozartowskie". Chociaż, moim zdaniem, część pierwsza (Allegro con brio) takie cechy posiada - bo oto forma allegra sonatowego z pięknymi, melodyjnymi (można je sobie podśpiewywać, co czyniłem) tematami, codą i tymi bardzo wirtuozowskimi kadencjami - tutaj mój podziw dla świetnego opanowania techniki pianistycznej, w której Pianista nie zagubił artystycznego wyrazu, stosownej modulacji, dobrego brzmienia - wszystko było na miarę Dzieła! 

Część druga (Largo) - co u Beethovena nawet dziwne - niezwykle wolna. Dla kontrastu dynamiki, "uczuciowości" zmienił kompozytor tonację na E -dur - tak więc i nastrój całkiem inny - i ten - przez Pianistę bardzo ładnie pokazany delikatnym traktowaniem zarówno klawiszy, jak i pedału instrumentu. Finał - (Rondo, Allegro) - dość mocny, wirtuozowski, sporo forte. Te akurat, mimo że siedziałem w drugim rzędzie, więc blisko jakieś nie za mocne. A przecież Pianista sporo energii wkładał w jego wyartykułowanie. Koledzy, którzy siedzieli w dalszych rzędach mówili że tam w ogóle mało słyszalne. Ale tego nie poświadczam. Każdy przecież ma inny słuch, inną wrażliwość. Aplauz publiczności z dwukrotnym wywołaniem pana Marka Szlezera uważam za uzasadniony. To był świetny występ.



Po przerwie -  Symfonia nr 3 Es-dur op. 55 "Eroica". I tutaj, podobnie jak z Koncertem - zupełnie "nowy" Beethoven, kończący epokę klasyczną, naczynający romantyczną. Symfonia ta ma barwną historię związaną z dedykacją. Otóż Kompozytor zamierzał, ba już zapisał na nutach dedykację Napoleonowi Bonapartemu. Kiedy jednak dowiedział się, że tenże koronował się na Cesarza Francuzów wściekł się i z furią wymazywał dedykację. Inni, w biografiach Ludwiga piszą że stronę tytułową Dzieła podarł i rzucił na podłogę… W końcu Symfonia otrzymała tytuł "Symfonia bohaterska, napisana dla uczczenia pamięci wielkiego Człowieka". O dziele tym, jako zupełnie nowatorskim, rozpisują się muzykolodzy, biografowie na wielu, wielu stronach książek. Tutaj chyba nie miejsce na to. Całość jest niezwykle zajmująca uwagę słuchacza. Wciągająca. Można zapomnieć o tym, co się zostawiło na zewnątrz. Dla mnie jednak, i ten fragment utkwił mi w pamięci, marsz żałobny z części drugiej stał się jakby "znakiem" tego Utworu. Pełne wzruszeń, uniesień, stosownego nastroju cudo architektury dźwiękowej!

Niezwykłej urody crescendo pierwszych taktów. Najpierw lewa strona orkiestry, potem "wchodzące" wiolonczele i kontrabasy ze swoimi "ciemnymi" barwami i ten samotny (nieco później) obój, za chwilę felt traverso… kotły, "wejścia" dętych (waltornie, trąbki) dodających dramatyzmu - niesamowite wrażenie! Wielu miało "ciary", ja również! Co przecież świadczy o dobrym wykonaniu Utworu! Więc wieczór i te moje 19 złotych za ulgowy niestracone, o czym malkontentów powiadamiam!

Z. Marek Piechocki
Fot. Arkadiusz Sikorski



25-02-2012



/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2025. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl