Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

Zanim do Filharmonii (2)

Piąta Beethovena

pierwszy raz słyszałem ją, kiedy rżnąłem blondynę
która miała największą cipę w
Scranton.

wysłuchałem jej jeszcze raz, kiedy napisałem
do matki
prosząc o 5000 dolców
a ona posłała mi
3 kapsle od butelek i
kawałki palców wskazujących
dziadka.

Piąta cię załatwi
w trawie albo na szlaku –
powiedział ten kociak
idąc po pstrym
dywanie.

jeśli nie załatwi cię Piąta
to zrobi to Dziewiąta –
powiedziała mi pewna dziwka w Caliente.
kiedy wciągnięto na maszt
piękną keczupowoczerwoną flagę
93 złodziei płakało
w purpurowym kurzu.

Piąta jest jak
mrówka w barze śniadaniowym pełnym
laseczek oficerów i
chrabąszczy
sączących
sok pomarańczowy nadchodzącego świtu.

wziąłem 3 kapsle od
matki i
zjadłem je zawinięte w strony
"Cosmopolitana".

ale już mi się Piąta
sprzykrzyła
powiedziałem to raz pewnej kobiecie w
Ohio, właśnie zatargałem węgiel
na trzecie piętro
byłem pijany, kręciło
mi się w głowie, a ona na to:

jak możesz twierdzić, że ma gdzieś
coś co zawsze będzie większe
niż ty

a ja:
to proste

ona siedziała w zielonym fotelu, a
ja siedziałem w czerwonym
i już nigdy potem
nie uprawialiśmy
miłości.

To wiersz Charlesa Bukowskiego (1920 -1994) z tomu "Miłość to piekielny pies". A największymi "miłościami" tego jednego z najbardziej znanych współczesnych poetów amerykańskich były: alkohol, kobiety i tzw. muzyka poważna. Był jej melomanem w największym i najlepszym tego słowa znaczeniu. Nawet w najbardziej "biednych" dla siebie czasach posiadał maleńkie radio, z którego słuchał muzyki Jean'a Sibeliusa, Antona Brucknera, Ludwiga van Beethovena, Fryderyka Chopina, Feliksa Mendelhsona, żeby wymienić tych, o których w swoich wierszach, powieściach najczęściej wspominał. Później, kiedy stał się już i sławny i bogaty, posiadał w swoim domu w SanPedro (dzisiaj tam jego muzeum, prowadzone przez wdowę po nim, Lindę Lee) ciągle uzupełnianą, bogatą kolekcję płyt gramofonowych.

A dlaczego o nim i o "Piątej" tutaj?
Otóż na stronie "naszej" Filharmonii wyczytałem, że w piątek 9 grudnia 2011 roku kolejny wieczór z muzyką Ludwiga van Beethovena. I to nie "byle jakie" pozycje! Mianowicie Uwertura Fidelio, V Koncert fortepianowy Es-dur i V Symfonia c-moll. (Nazwy utworów spisałem z programu na stronie Filharmonii). Tak więc uważam, że repertuarowo Dyrygent (pan Piotr Borkowski) i Orkiestra trzymają wysoki, obiecany nam poziom. I chwała im za to! Co z satysfakcją piszę w imieniu swoim i paru znajomych melomanów z Miasteczka G. Nie wiem, jaka będzie kolejność grania utworów, ale może po kilka zdań wg programu FG.



Uwertura do opery "Fidelio" op. 72.
Ktoś dokładny mógłby mnie poprawić - opus 72 to opera "Fidelio"! Tak, to prawda! Ten sam numer noszą również dwie inne wersje Uwertury - Leonora II i III, bowiem sama opera, jak i wstępy do niej miały wiele perypetii, nim w ostatecznym kształcie się pojawiły. I za mało tutaj miejsca, by koleje "losu" kompozycji opisywać. Dość powiedzieć, że ostateczna wersja Uwertury (już jako "Fidelio") powstała w 1814 roku. W tymże roku przedstawiono operę i dopiero wtedy, po dziesięciu prawie latach od pierwszego, nieudanego pokazu, sukces odniosła. Sama opera w dzisiejszych czasach jest niezwykle rzadko pokazywana, natomiast Uwertura do niej jest częstym gościem estrad. I cieszy, że w Gorzowie posłuchać jej "na żywo" będzie można. Ma ciekawą fakturę, narrację - od momentów wzniosłych, monumentalnych do finezyjnych, romantycznych. Ale przecież opowiada całe libretto, historię początkowo tragiczną, kończącą się, na szczęście radośnie, pogodnie. Dobro zwyciężyło zło!

V Koncert fortepianowy Es-dur op. 73.
Przy klawiaturze filharmonicznego Steinwaya Guido Heinke. Zmierzy się z ponad 40 minut trwającym, ostatnim, jaki napisał Ludwig van Beethoven, koncertem fortepianowym. A więc wyzwanie! Biografowie Ludwiga piszą, że koncerty fortepianowe komponował dla siebie. Był wirtuozem tego instrumentu, koncertując, chciał się pokazać dobrze zarówno ze strony tego, który utwór napisał, jak i wykonawcy. Ponadto dawało to dodatkowy zarobek za występ. Niestety, postępująca głuchota z czasem nie pozwoliła mu już na samodzielną grę. Ostatnim koncertem, jaki zagrał, był IV. Wykonał go pomiędzy Symfonią V i VI w Theater an der Wien tuż przed Bożym Narodzeniem 1808 roku. To pamiętne wydarzenie (koncert trwał przeszło 4 godziny), opisuje wielu biografów, chociażby ze względu na wiele zaniedbań zarówno organizatorów, jak i samego Beethovena. 

Koncert Piąty pisał Beethoven pomiędzy 1809 a 1811 rokiem. (Na rękopisie widnieje data 1809). Dedykował go arcyksięciu Rudolfowi. Wielkość tego dzieła, długość trwania, jak i uznanie, że jest to wzorzec dla przyszłych pokoleń kompozytorów stały się przyczyną, dla których nazwano go "Cesarskim". Sam Ludwig, oddając manuskrypt do druku, kazał umieścić napis "Grand Concerto". Prawykonanie odbyło się 28 listopada 1811 roku w lipskim Gewandaus. A zagrał Koncert Niemiec, Fridrich Schneider (1736-1853), pianista, organista, dyrygent, pedagog. (Był m. in. organistą kościoła św. Tomasza w Lipsku). Wiedeń doczekał wykonania V Koncertu za rok, a zagrał go Carl Czerny. Dodam, że w Lipsku Koncert wzbudził entuzjazm i aplauz, w Wiedniu przyjęto go chłodno.

Sądzę, że słuchaczy gorzowskich czeka wiele emocji podczas wykonania tego dzieła. Bo najpierw ponad dwadzieścia minut trwająca część I - Allegro z bardzo wirtuozowskimi popisami pianisty, wielkimi tutti orkiestry, później wyciszone (grane jakby jednym palcem Adagio un poco mosso) - smyczki z tłumikami, fortepian pianissimo - to świat emocji bardzo osobistych, intymnych. Nastrój ten z nielicznymi wyjątkami, forte przez cały czas tej części, która w ostatnią (Rondo, Allegro) jakby bez specjalnej pauzy, zastanowienia…

V Symfonia c-moll op. 67
Tę znają wszyscy! Chociażby z początkowych czterech tonów, co to jako "dzwonki" w telefonach posiadamy. Pisał ją Ludwig van Beethoven dość długo, bo na przestrzeni lat 1804-1808. A jej pierwsze wykonanie, jak już pisałem wyżej, 22 grudnia 1808 się odbyło. O pierwszych czterech tonach Symfonii miał sam Ludwig powiedzieć: "Tak oto los puka do drzwi". Oryginalnie "puka"! I tak mocno, że każde dziecko ono "pukanie" zna! A Symfonia ma cztery części. Z tym, że ostatnia w formie attaca - czyli bez przerwy po trzeciej. Utwór ten budzi w każdym słuchaczu wiele emocji, jest rozpoznawalny. Napawa nas zarówno lękiem, jak i zdumieniem. Zdumieniem nad geniuszem kompozytora. Wielu współczesnych wykonawców korzysta z jego fragmentów czy chociażby z tych słynnych pierwszych czterech taktów (przypomnę chociażby skrzypaczkę popową Vanessę May). Ba, w czasie II wojny światowej odegrała Symfonia swoją rolę jako wizytówka, jako część propagandy zwycięstwa aliantów - audycje radiowe rozpoczynano pierwszymi jej taktami.

Sądzę, że wysłuchanie Piątej będzie wielkim przeżyciem dla nas, słuchaczy. Na te czekam i ja.

Z. Marek Piechocki
Fot. Arkadiusz Sikorski



5-12-2011
/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl