To raczej nie jest legenda, a czysta prawda. Jednak trudno ustalić jedną prawdę, gdy każdy zna swoją, i uważa, że tylko jego prawda jest prawdziwa.
Szymona znał każdy, kto mieszkał w Gorzowie od lat 50-tych do 1998 roku,
a nawet jeśli nie znał osobiście, to z opowieści.
To była bardzo charakterystyczna postać.
"Bóg kończąc stworzenie świata odpoczął chwilę,
a potem sfrunął z planety Wenus na planetę Ziemia
i zostawił na wielkiej skale kartkę z napisem "Ziemia do przebudowy".
I poleciał na Słońce. Szatan przeczytał kartkę, puknął się w czoło i krzyknął "Ziemia do rozbiórki"."
(z zapisków Szymona Giętego)
Podajmy kilka historyjek, krążących o Szymonie. Powszechnie mówiono, że był on kapitanem statku, który niestety w wyniku katastrofy zatonął. Tylko Szymonowi udało się przeżyć,
a ponieważ z faktem tym nie umiał sobie poradzić, zajął się czymś innym. Jednak równie prawdziwa jest historia, która opowiada nam o Szymonie, jako o wielkim inżynierze. Budował on piękne mosty, a gdy jeden z nich się zawalił, Szymon zaprzysiągł, że więcej nic nie zbuduje. Postanowił zająć się zbiorem makulatury i butelek. A przy okazji został prześmiewcą obłudy i zakłamania czasów komuny.
1 maja był wyjątkowym dniem dla Szymona. W czasach PRL-u próbował on zaistnieć
w oficjalnych partyjnych obchodach Dnia Pracy. Tłumaczył, że ze swoją prywatną inicjatywą ma prawo pokazać się przed trybuną honorową podczas pochodu. I wymykając się milicji, udawało mu się defilować z wózkiem pełnym złomu. Gorzowianie byli tym zachwyceni i zawsze bili mu brawo.
Wiadomo, że Szymon był inteligentny. Nie raz pomagał maturzystom. Siedział pod szkołą i rozwiązywał zadania matematyczne, a gdy je rozwiązał to uczniowie przemycali je na egzamin.
Szymon znany był także z hodowli dziwnych zwierząt: miał kawkę, lisa, puchacza,
a także papugę, która miała pierwszy nakręcany zegarek w Gorzowie. Można do tego dodać małpkę, kilka psów i kotów. A zawsze, gdy szedł z wózkiem i swoją zwierzęcą menażerią, biegły za nim zachwycone dzieci.
Szymon potrafił kpić z ludzkiej głupoty. Łapał wróble, malował żółtą farbką
i sprzedawał jako kanarki.
O Szymonie krąży wiele opowieści, historyjek, anegdot... pewnie każdy zna jakąś. Bo tyle jest prawd i historii ile ludzi zna i pamięta Szymona. Jednak warto podkreślić fakt, że jako Gorzowianie mieliśmy szczęście, bo z jego fantazją w każdym innym miejscu z chęcią by go przyjęli. Ale to tutaj ma swój pomnik, bo Gorzów to było Jego miasto!
Szymon Gięty - Kazimierz Wnuk. Urodził się w 1914 roku, zmarł 1998 roku w Hospicjum w Gorzowie Wlkp. Pseudonim "Szymon Gięty" wymyślił poeta Zdzisław Morawski.
Mieszkańcy ufundowali mu nagrobek. Z inicjatywy Gorzowian po śmierci Szymona rozpoczęła się zbiórka funduszy w celu postawienia pomnika.
01.05.2004 roku odsłonięto pomnik Kazimierza Wnuka - Szymona Giętego, na
ul. Sikorskiego 111. Był to pierwszy pomnik w Polsce "zbieracza złomu i makulatury", jednak dla mieszkańców postać ta znaczyła dużo, dużo więcej.
www.forum.gazeta.pl/forum/1,59000,1348356.html
Autor: Monika Wilk
Fot. Przemek Wiśniewski